Tutuł; Czy miałam urodzić Antychrysta?

Tym razem opowiada o tym jak otrzymała propozycję pracy w międzywyznaniowym i międzynarodowym środowisku New Age, gdzie po zaakceptowaniu dziedzictwa inicjacji miała zapobiegać „najważniejszemu ich problemowi”, mianowicie że chrześcijanie odmawiają korzystania z  medycyny naturalnej.

 

Ta historia zdarzyła się kilkanaście lat temu, kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II był jeszcze w dobrej formie, a ja miałam 23 lata i studiowałam na trzecim roku uczelni katolickiej.  Był początek lutego, zbliżała się sesja i w tym pracowitym czasie zadzwonił telefon ze szpitala informujący, że w Stanach Zjednoczonych umiera mój Ojciec. Pielęgniarka pochodzenia polskiego twierdziła, że stan jest beznadziejny, a chory wyraził chęć zobaczenia się ze mną. Zastanowiłam się chwilę. Ojca ostatni raz widziałam jak miałam 4,5 roku. Rodzice nie mieli rozwodu, był z nim kontakt telefoniczny, wiedziałam o nim trochę z opowiadania, że interesował się zielarstwem, co było też trochę związane z jego zawodem, że w Polsce organizował rożne nielegalne w PRLu kluby osób fascynujących się medycyna alternatywną względem oficjalnej, w końcu wyemigrował do USA gdzie próbował zarabiać, miał stałych pacjentów, bo niektórzy widywali się z nami i przez nich przekazywał nieraz trochę pieniędzy, niedużo bo jako ubogi emigrant sam wiele nie miał. Pisałam do niego listy rozpoczynające się od „Kochany Tatusiu”, miałam do niego pozytywny stosunek, ale w zasadzie był zupełnie obcym facetem, który jednak miał powód, żeby mnie zobaczyć, a tym powodem było  moje przebaczenie. Zadziwiająco szybko, w kilka dni to nastąpiło, że się zobaczyliśmy, powiedział do mnie jeszcze przytomny „wiesz, przykro mi, że wam tak z Mamą zrobiłem” na co ja z uśmiechem odpowiedziałam „nie ma sprawy”. Wiele więcej już nie dało się z nim pogadać, w ostatnich przytomnych słowach zachęcał mnie, żebym zatrzymała się u jego przyjaciółki, bo tylko „Ona, Anioł i Jan Paweł II mają taką siłę”. Adres znałam od dzieciństwa, pisałyśmy tam listy, kiedy jakieś powody sprawiały, że się przemieszczał  i nie miał stałego zamieszkania. Chętnie tam pojechałam, ponieważ to była osoba, która wiele o Ojcu wiedziała, a ja byłam ciekawa.


Pojechałam na wskazaną ulicę, ale aż nie wierzyłam oczom, dom nie wyglądał na siedzibę przyjaciółki ubogiego emigranta, zabytkowy niski budynek między drapaczami chmur w nowojorskiej dzielnicy Manhattanu Upper East Side, pomiędzy Central Parkiem a East River, dookoła luksusowe sklepy, w drzwiach z kolorowym daszkiem mimo deszczu stał portier w mundurze i białych rękawiczkach.........

 

Reszta tu;

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/czy_mialam_urodzic_antychrysta__17886